Wielkanoc we Włoszech, naturalnie oprócz katolickich rytuałów religijnych to, podobnie jak w Polsce, obficie zastawiony stół i niekoniecznie jak w Polsce, zazwyczaj piękna wiosenna pogoda. Jeśli macie ochotę poznać więcej szczegółów na temat sposobu, w jaki Włosi spędzają święta wielkanocne oraz czym sposób ten różni się od sposobu polskiego, zapraszam do lektury poniższego posta. Będzie ciepło, słodko i smacznie :).
Chronologicznie rzecz ujmując, zaczniemy od Niedzieli Palmowej (la domenica delle palme). Tu pojawia się pierwsza różnica w kwestii wielkanocnej między Włochami a Polską, która wynika jednak z niczego innego jak… z warunków klimatycznych. We Włoszech podczas Niedzieli Palmowej święcone są prawdziwe gałązie palmowe lub gałązki oliwne. A nasze polskie kolorowe palmy wzięły się z braku laku, czyli z braku palm oraz drzew oliwnych. Jeśli ktoś we Włoszech posiada własne drzewa oliwne, może przyjść ze swoją gałązką. W przeciwnym razie otrzyma ją w kościele. Chyba że komuś się marzy jakaś fikuśna palemka na przykład pomalowana na złoto, no to wtedy jej nie otrzyma, ale kupi za „co łaska”. Według tradycji ową palemkę bądź gałązkę należy trzymać w domu cały rok, aż do następnej Wielkanocy.
Od Wielkiego Czwartku (il Giovedì santo) do Wielkiego Piątku (il Venerdì santo) można odwiedzać tak zwane sepolcri, czyli specjalnie ozdobione ołtarze wznoszone w celu upamiętnienia Ostatniej Wieczerzy oraz cierpienia Chrystusa. W Wielki Piątek, podobnie jak w Polsce, zachowuje się post oraz odprawiane są drogi krzyżowe.
W Wielką Sobotę (il Sabato santo) w większości domów nie święci się święconki. Ów zwyczaj istniał kiedyś we Włoszech, ale dziś praktykuje się go w zasadzie tylko w malutkich mieścinkach. Obecnie ksiądz w okresie Wielkiego Postu chodzi po domach i je błogosławi. Jeśli ktoś chciałby, aby jego dom został pobłogosławiony, ale akurat nie ma możliwości przyjęcia księdza, może udać się do kościoła po święconą wodę i samemu w niedzielę wielkanocną poprzez specjalną modlitwę pobłogosławić pokarmy oraz swoje miejsce zamieszkania.
No i tym sposobem dotarliśmy do niedzieli. Podczas wielkanocnej niedzieli włoskie rodziny zasiadają do świątecznego śniadania lub obiadu (albo śniadanio-obiadu, jako że włoskie obiady odbywają się około godziny 13). Tak, we Włoszech też praktykuje się zwyczaj uroczystego śniadania na słono, choć większość znanych mi Włochów wybiera jednak uroczysty obiad, gdyż nie są przyzwyczajeni do tak obfitych i ciężkich śniadań.
Wśród tradycyjnych włosko-wielkanocnych potraw znajduje się przede wszystkim jagnięcina i baranina. Nie wiem, jak w innych regionach Włoch, ale tu, w Umbrii jednym z tradycyjnych mięsnych świątecznych potraw jest la coratella, czyli taki jakby gulasz z wnętrzności jagnięcia, zająca lub kury w sosie pomidorowym (lub bez). Innym popularnym przysmakiem jest la pizza di formaggio, czyli serowa pizza, która bardziej niż tradycyjną pizzę przypomina… drożdżówkę. Nigdy nie zapomnę, kiedy pierwszy raz, nieświadoma i spragniona słodkości sięgnęłam po kawałek owej „pizzy”, zanurzyłam w niej zęby i… doznałam okrutnego rozczarowania. Żeby nie było, jest to specjał bardzo smaczny, ale wyobraźcie sobie, że kupujecie na przykład lody malinowe, które okazują się dajmy na to lodami o smaku szynki… A propos szynki, włoska „serowa pizza” zazwyczaj serwowana jest z il capocollo, czyli z plastrami dojrzewającego karczku wieprzowego.
Oczywiście na włoskim stole pojawiają się też jajka, na twardo lub pod postacią omletu, ale uwaga, tu Was zmartwię, we Włoszech zwyczaj malowania jaj jest co prawda znany, ale nie tak powszechnie praktykowany jak w Polsce – pisanki nie są w Italii obowiązkowym elementem świąt wielkanocnych. Czego nie można powiedzieć o jajach z czekolady, które z okazji Wielkanocy podarowuje się dzieciom (nie funkcjonuje tu żaden zając). Tego typu czekoladowe jaja, których ceny rozpoczynają się od 3 euro a kończą na 20, to moim zdaniem przerost formy nad treścią. Są to po prostu większe wersje jajek z niespodzianką, gdzie niespodzianka zazwyczaj nie jest warta złamanego grosza. No ale tradycji musi stać się zadość. Warto też wspomnieć że te czekoladowe jaja są zewoluowaną wersją zwykłych kurzych jaj, którymi z okazji Wielkanocy obdarowywano się niegdyś.
Skoro już jesteśmy przy słodkościach, to tradycyjnym włoskim ciastem wielkanocnym jest la colomba, czyli dosłownie gołębica. Jest to rodzaj drożdżowego ciasta z owocami kandyzowanymi pokrytego kruszynami białego lukru oraz migdałami. A jego nazwa bierze się stąd, że przynajmniej teoretycznie, kształtem powinno przypominać gołębicę.
Drugi dzień świąt, czyli wielkanocny poniedziałek aka lany poniedziałek, we Włoszech nie jest lanym poniedziałkiem. Nie panuje tu tradycja śmingusa-dyngusa, choć klimat sprzyjałby jej zdecydowanie bardziej od tego polskiego. Żeby jednak Włochom nie było smutno i nudno w poniedziałek wielkanocny (we Włoszech powszechnie zwany Pasquetta) w myśl powiedzenia Natale con i tuoi, Pasqua con chi vuoi (Boże Narodzenie z rodziną, Wielkanoc z kim chcesz) często z przyjaciółmi wybierają się na wycieczkę w góry, nad morze lub gdziekolwiek indziej.
U nas też te czekoladowe cuda są guzik warte :) Fajnie by było mieć włoską pogodę i polskie święta ;)