Boże Narodzenie we Włoszech

BOŻE NARODZENIE WE WŁOSZECH

Kiedy podczas mojej pierwszej Wigilii we Włoszech na czerwonych plastikowych talerzykach zaserwowano mi szaszłyki z owoców morza, przeżyłam istny szok kulturowy. No bo jak to tak uroczysta kolacja na plastikowych talerzykach? Dobra, że czerwone, takie świąteczne i ten, ale plastikowe? No jak to tak? A przede wszystkim jak to tak bez opłatka, bez kolęd, bez sianka pod obrusem, bez ŚLEDZI?! No w głowie mi się to nie mieściło.

Po kolacji do ciotek i wujków. Siedzimy, gadamy, dzieciaki się bawią, starszyzna gra w karty. Około 24:00 nagle wszyscy zaczynają się całować w policzki. Wiecie, tak jak we Włoszech zwykło się witać i żegnać. No jak to, to już koniec imprezy? – myślę sobie. Zanim jednak zdążyłam się skompromitować, akompaniując swoje całusy uśmiechniętym „ciao”, udało mi się ogarnąć, że bardziej adekwatne byłoby tu słowo „auguri”. Bowiem te całusy oznaczały właśnie składanie sobie życzeń. Wybiła północ, Boże Narodzenie. To w tym momencie następuje punkt zwrotny, który oficjalnie rozpoczyna Święta, choć zamiast opłatka, „łamie się” panettone i rozlewa szampana. Swoją drogą to dosyć logiczne, bo jak by nie patrzeć, wigilia to czas oczekiwania, nie ma tam czego świętować. Włoskie święta mają większy sens również jeśli chodzi o moment otwierania prezentów, które następuje 25 grudnia rano.

Boże Narodzenie we Włoszech
Panettone

Moja obecność w domu mojego chłopaka sprawiła, że nasze tegoroczne, moje trzecie chyba w życiu Święta spędzone we Włoszech, stanowiły pewien mix kulturowy. Nie mogłam zaakceptować tych krewetek i innych mięczaków, jako główną potrawę wigilijną. A przynajmniej nie je same. W ten oto sposób, po długich poszukiwaniach i przebojach, na naszym stole tego wieczoru obok spaghetti allo scoglio pojawiły się śledzie, ryba bardzo trudno dostępna we Włoszech. No i obowiązkowo sałatka jarzynowa z majonezem, który przyleciał z Polski oraz ogórkami kiszonymi zakupionymi za 2 euro w polskim sklepie w Rzymie. Nawet przypadkowo wyszło na to, że mieliśmy na stole dokładnie 12 potraw.

Boże Narodzenie we Włoszech
Spaghetti allo scoglio
Boże Narodzenie we Włoszech
I inne świąteczne włosko-polskie przysmaki

Nie było łamania się opłatkiem, ale około północy zaczęliśmy otwierać prezenty (nie było żadnych dzieci, przed którymi trzeba by ukrywać nieistnienie Świętego Mikołaja), a później otworzyliśmy szampana oraz typowe włoskie świąteczne ciastapanettone i pandoro, a także typowo regionalne pampepato (masa czekoladowa z bakaliami i pieprzem), a później do 3 w nocy graliśmy w grę planszową. Według tradycji powinna być to tombola, czyli bingo, ale że akurat nie mieliśmy, to zagraliśmy w Triviala.

Następne dwa dni (Natale – 25.12 i Santo Stefano 26.12), w myśl powiedzenia Natale con i tuoi, Pasqua con chi vuoi („Boże Narodzenie z rodziną, Wielkanoc z kim chcesz”) spędziliśmy na odwiedzinach u rodziny.

To były bardzo przyjemne i ciepłe (zarówno dosłownie, jak i w przenośni) Święta Bożego Narodzenia. I choć mimo wszystko polska gwiazdka wydaje mi się o wiele bardziej klimatyczna, Włosi również mają swoje wyjątkowe sposoby na wprowadzenie świątecznego nastroju. Oficjalnie świąteczny klimat można czuć od 8 grudnia, święta Niepokalanego Poczęcia, które jest we Włoszech dniem wolnym od pracy. Tego dnia ubiera się choinkę, włączane są oświetlenia miast i miasteczek, rozpoczynają się również jarmarki bożonarodzeniowe. Już bliżej 25 grudnia organizowane są wystawy bardzo popularnych we Włoszech szopek (wiele włoskich rodzin razem z choinką instaluje w domu również swoją szopkę). Byłam kiedyś na takiej wystawie. Szczególnie utkwiła mi w pamięci szopka wykuta w lodzie oraz szopka z makaronu.

Boże Narodzenie we Włoszech
Palazzo Cesi, Acquasparta

Boże Narodzenie we Włoszech

Ale zdecydowanie moją ulubioną jest szopka „żywa”, tzw. „presepe vivente”. Kiedy po raz pierwszy jechałam obejrzeć taką szopkę, myślałam, że będzie sobie stajenka z prawdziwymi zwierzętami. Rzeczywistośc przerosła zdecydowanie moje wyobrażenia. Zwierzęta były, owszem, ale nie tylko. „Szopka” obejmowała kilka uliczek miasteczka. Na trasie do sceny narodzin Jezuska (w kościele) znajdowało się kilkanaście „stacji”, przedstawiających życie sprzed 2000 lat. Był cieśla, był grawer, był zielarz, był rzymski legionista, był osiołek, były prosiaczki. Było też grzane wino i tzw. „pizzole” (w dużym uproszczeniu coś w stylu racuchów).

Boże Narodzenie we Włoszech

Boże Narodzenie we Włoszech

Boże Narodzenie we Włoszech

W tym roku znów pojechałam do tego samego miasteczka, Acquasparta (Umbria), obejrzeć żywą szopkę, choć tym razem, ze względów bezpieczeństwa (w związku z niedawnymi trzęsieniami ziemi) nie odbywała się ona na uliczkach, ale wewnątrz budynku, Palazzo Cesi (w którym, nota bene, gościł przez rok sam Galileusz). Kiedy dowiedziałam się o tym fakcie, byłam trochę zawiedziona, ale ostatecznie okazało się, że warto było czekać ponad godzinę w kolejce. Zwłaszcza, że szopka miała również swoją część zewnętrzną, na dziedzińcu, gdzie znajdowały się stragany i zwierzęta. Ba, może nawet ta „zamknięta” wersja miała w sobie więcej uroku, stanowiła pewną przytulną całość.

Boże Narodzenie we Włoszech

Boże Narodzenie we Włoszech

Boże Narodzenie we Włoszech

Za wstęp do żywych szopek płaci się „co łaska”, a ludzie, którzy biorą udział w ich organizacji to wolontariusze, także można je oglądać tylko w dni świąteczne. Jeśli będziecie mieć okazję znaleźć się we Włoszech w okresie świątecznym, gorąco Wam polecam taką atrakcję. Swoisty powrót do przeszłości. Mnie najbardziej w tym wszystkim urzekły dzieciaki, wcielające się w swoich przodków sprzed 2000 lat. Nic z tego wszystkiego nie miały, a angażowały się w swoje role z większą radością i entuzjazmem niż wszyscy inni uczestnicy insecenizacji. To ich zaangażowanie i radość w połączeniu ze starodawnymi szatami, skłoniły mnie do refleksji, że dzieci na przestrzeni wieków były i są wciąż takie same. One nie musiały grać. Im wystarczyło zmienić strój, żeby stać się swoimi rówieśnikami sprzed 2000 lat. Choć trudno to sobie wyobrazić, nic poza wyglądem zewnętrznym ich od nich nie różniło. Przynajmniej w moim, trochę melancholijnym mniemaniu.

Boże Narodzenie we Włoszech

 

***

Mam nadzieję, że przeżyliście równie przyjemne i rodzinne Święta. Dajcie znać, jeśli macie jakieś własne wrażenia z Bożego Narodzenia we Włoszech. Przy okazji, to ostatni wpis na blogu w tym roku, także dziękuję każdemu z Was za odwiedziny i życzę samych pozytywnych wrażeń, sukcesów językowych i nie tylko, oraz jak nawięcej wizyt we Włoszech w 2017! Baci!

 

2 thoughts on “BOŻE NARODZENIE WE WŁOSZECH”

  1. Ciekawa jestem, czy Włochom smakowały śledzie :))) Że o sałatce nie wspomnę ;)

    Czytałam o włoskich świętach u kilku blogerek i chyba Twoje były najfajniejsze :) Sama raczej nie spodziewam się pobytu w Italii w takim czasie, ale.. never say never ;)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Shopping Cart
Scroll to Top